Jest ponad pięćdziesięcioletnim mężczyzną, który potrafi zrobić szpagat, salto i mógłby „sprać” niejednego młodzieńca – oczywiście na macie. Daniel Gorczyca, trener karate kyokushin pomaga innym zrozumieć, że każdy posiada w sobie talent.
Jego przygoda z tym sportem zaczęła się w 1974 roku, bo właśnie wtedy karate zaczęło pojawiać się w Polsce. Natychmiast zapisał się na jedną z sekcji w Jaśle, gdzie mieszkał. Na pierwszym treningu… zemdlał. Jednak to chyba właśnie dlatego jest dziś znanym i tak cenionym trenerem karate kyokushin w naszym mieście. – Za moich czasów można było uprawiać akrobatykę sportową lub piłkę nożną – mówi karateka. Z chęcią chodziłem na te zajęcia do szkoły. Jednak, jako młody człowiek byłem ciekaw wszystkiego, co nowe – dlatego zdecydowałem się na karate. To, że zemdlałem jeszcze bardziej mnie zmotywowało. Musiałem udowodnić sam sobie, że dam radę – dodaje.
Ciężko trenował, jeździł na obozy i kursy szkoleniowe. Czasami zdarzało się, że musiał ćwiczyć sam, na własną rękę, bo trenerzy rezygnowali. Zdarzało mu się więc jeździć do odległego Krakowa, żeby zasięgnąć konsultacji u Andrzeja Drewniaka. Jak sam sportowiec mówi, na początku towarzyszyła mu ekscytacja, potem trochę się znudził, a dopiero później docenił, bo zrozumiał o co w tym sporcie chodzi. Dziś już jest pewny, że w karate oprócz siły, dynamiki i pełnego zaangażowania, ważna jest cierpliwość. – W karate tak, jak w życiu – nic nie przychodzi łatwo, trzeba się nieźle namęczyć. Ja na swój czarny pas pracowałem dziesięć lat – wyznaje obecny trener. Tym samym Daniel Gorczyca znalazł się w pierwszej setce osób w Polsce, które zdobyły to odznaczenie. Potem przyszedł czas na mistrzowski stopień 2 dan, zdobyty u samego Shokei Matsui – prezydenta Światowej Organizacji Karate Kyokushin.
Uczestnictwo w mistrzostwach i licznych turniejach ogólnopolskich, podczas których zajmował różne miejsca na podium, było dla niego jedynie drogą do wypracowania w sobie odporności. Medale i inne odznaczenia nie są dla niego wyznacznikiem sukcesu. Dlatego wszystkim swoim uczniom mówi o tym, że wynik odgrywa rolę drugorzędną. Szkoła pan Daniela jest wyjątkowym miejscem nie tylko dlatego, że prowadzi ją człowiek, który kocha to, co robi. Spędzając w pracy większość swojego czasu (bo można spotkać go na Szklarskiej 9 codziennie od 8 do 22) zależy mu na tym, żeby pomóc każdemu, kto się u niego zjawi w odnalezieniu w sobie pasji. – Nigdy w życiu nie odważyłem i nie odważę się narzucać komuś czegokolwiek. Chciałbym tylko, żeby poprzez treningi moi uczniowie poznali samych siebie. Każdy z nas ma w sobie jakiś dar. Jednak nie każdy potrafi go z siebie wydobyć – tłumaczy pan Daniel. Ja na swojej drodze spotkałem wielu wspaniałych ludzi z Polski, z zachodu czy Japonii i miałam to szczęście, że mięli oni dar przekazywania swoich umiejętności – dodaje.
To właśnie za ich sprawą Daniel Gorczyca odkrył w sobie siłę, potencjał i dar dzielenia się z innymi swoją wiedzą i filozofią ludzi wschodu, którą podziwia. Nic więc dziwnego, że w grupie jego podopiecznych są nauczyciele inowrocławskich szkól, maratończycy, prezesi klubów czy emerytowani wojskowi. Wielokrotnie przyznają, że dzięki treningom łatwiej udaje im się pokonać trudności życia codziennego.
Każdy, kto ma jakąś pasję w życiu wie, że trzeba w nią inwestować i ją w sobie rozwijać. Jedynym marzeniem, jakie ma pan Daniel, jest to, żeby jego Dojo stało się miejscem, do którego będzie się chętnie przychodziło. Dlatego stara się odpowiednio wyposażać klub. Obecnie prowadzone są tam prace remontowe na wyodrębnienie siłowni.
Autor: Joanna Śliwczyńska, Kurier Inowrocławski